— Ale, ale — ciągnął dalej stary, zwracając się do niego, — ty mi raz powiesz jasno i uczciwie...
Wtem spojrzawszy na córkę, pomiarkował, że przy niej pytanie to byłoby może nie w miejscu i swoim zwyczajem zakończył.
— A no — o tem potem...
— Przepraszam — wtrąciła Sylwja, domyślając się przyczyny milczenia ojca i obrażona a poruszona tak, że jej rumieniec na twarz wystąpił. Pana Mieczysława biorę za sędziego przeciwko tatkowi. — Postępuje ze mną jak z małem dzieckiem, mnóstwo rzeczy chce zakrywać i taić przede mną! Czyż dobrze jest zostawiać mnie w nieświadomości? to tak, jakby mi na drodze rowy i doły pozakrywano... O co ojciec chciał pytać?
Burzymowski obiema rękami po bokach się uderzył.
— A! to skaranie Boże, z tą kobiecą ciekawością! — zawołał.
Grabski milczał, mierząc niespokojnemi oczyma ojca i córkę.
— No, więc jasno, kategorycznie! — krzyknął zrozpaczony szambelan — tak, tak, mówmy jasno. Powiedz mi, panie Mieczysławie, bez ogródki, kto gospodaruje Pod blachą? hę? Jakaś emigrantka, pani de Vauban, która mieszka sobie u księcia? Cóż to jest za gospodarstwo? Książę kawaler, ta jejmość mężatka bez męża. — Gdzież to kto co podobnego słyszał? Mogąż tam bywać kobiety, co o swoją sławę dbają? co to jest za stosunek?..
Sylwja, usłyszawszy pytanie, ustąpiła zwolna ku oknu.
Zaskoczony niespodzianie kwestją tak drażliwą i tak ostro sformułowaną, Grabski się potrzebował namyśleć.
— Pani de Vauban — rzekł — przybyła tu z siostrą księcia, która ją tu zostawiła. Ma ona męża w tej chwili nawet znajdującego się w Warszawie. Wszystkie panie bywają u niej, i choć położenie jest niejasne, fałszywe, ściśle biorąc, trudno kamieniem rzucić... Mu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/78
Ta strona została skorygowana.