Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

cuzki, powitała gościa bardzo zimno i kwaśno. Widać było, że u niej łask nie miał.
— Pojutrze, — odezwała się, korzystając z milczenia pani wojska — mamy teatr de Société, na którym być musimy. Niemało będzie z tualetą kłopotu, pierwszy krok na świat jest niezmiernej wagi.
— A! a! już asińdźka wiesz o tym teatrze! — zawołał Burzymowski smutnie.
— No? a pan? — odparła Czeżewska.
— A! i ja już o nim wiedziałem! — westchnął, trąc łysinę, stary.
— Pan na nim także zapewne będziesz? — z przekąsem zwracając się ku Grabskiemu, odezwała wojska.
— Będę niezawodnie! — krótko odparł Grabski.
Nie zdawała się tej repliki spodziewać Czeżewska, zacięła usta i zmilczała.
Sylwja wesoło zbliżyła się do kuzyna.
— Bardzo się z tego cieszę, — rzekła — bo jeśli mi zabraknie cicerone, któryby mi pokazywać umiał wszystkie piękne panie i panów, zamawiam sobie pana Mieczysława i umęczę go, zapowiadam!
— Będę w odwodzie na wszelki wypadek — odpowiedział Grabski z ukłonem, chociaż jestem najmocniej przekonany, że piękna kuzynka mieć takich będzie tylko l’embarras du choix.
— Nie znam nikogo!
— Ale wszyscy zapragną cię poznać — odparł Micio.
— Pan w Warszawie, jak widzę, nauczyłeś się być galantem — dołożyła złośliwie zawsze pani wojska.
— Widzi pani, żem tu czasu nie stracił! — rzekł Grabski, uśmiechając się.
Sylwja ciągle z wielką uwagą przypatrywała się kuzynowi.
— Wszak to modny sposób noszenia włosów, à la Titus? — odezwała się. — I to dowodzi, żeś pan skorzystał z pobytu w stolicy, posłusznie się zastosowując do rozkazów królowej mody.
— Miałżem się stać śmiesznym i dziwacznym,