Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

trywania się na świat i jego obowiązki z poważniejszego stanowiska.
Sylwja, mając dlań trochę przyjaźni i poszanowania, przez wdzięczność za to kochanie chciała go odmłodzić i roztrzpiotać.
Nawracanie wzajemne po wielu próbach okazało się wkońcu zupełnie bezskutecznem.
Pozostali więc z sobą w tej jakiejś ciągłej serdecznej wojnie, która nie przeszkadzała im być najlepszymi przyjaciółmi, choć się ciągle z sobą ucierali.
Micio miał nadzieję, że ją wiek odmieni, kochał się w niej zapamiętale i uparcie, a że wpływ Czeżewskiej zdawał mu się z pierwszych względów szkodliwym, że przeciw niem u otwarcie walczył, miał zato poprzysiężoną nienawiść pani wojskiej, która się z tem nie kryła, że cierpieć go nie mogła.
Obie z Sylwją nazywały go nieznośnym pedantem, ale kuzynka przyznawała mu dobre, poczciwe serce, a Czeżewska utrzymywała, że w pożyciu byłby z niego najstraszniejszy tyran, jakiego ziemia nosiła.
Burzymowski kochał go jakim był, nie rozmyślając nad nim, miał dlań słabość, miał w nim ufność — któż wie? przyjąłby go był może za zięcia, chociaż podobno wyżej sięgał życzeniami dla Sylwji, a nazwisko Grabskiego szczególniej, z powodu znanego od wieków przysłowia, zdawało mu się śmiesznem.
Przywiązany był do niego pomimo to, jak do własnego dziecięcia — ale Sylwja, Sylwja była dlań nietylko dziecięciem ukochanem, była bóstwem i królową.
Towarzystwo całe jeszcze zebrane było w małym saloniku na górze, a rozmowa toczyła się znowu o niezliczonych szczegółach i formach życia miejskiego, których wszyscy byli zarówno ciekawi, gdy drzwi od drugiego pokoju otworzyły się jakoś ostrożnie, do połowy, szept dał się słyszeć niewyraźny a przyspieszony i pani wojska wybiegła z żywością zwykłej jej powadze nie odpowiadającą, powracając natychmiast zarumieniona, rozpromieniona, triumfująca, z bukietem