śmiał podnieść przeciw niej buntu. Książę Józef dla miłego spokoju tolerował te dziwactwa, udając, że ich nie widzi i nie rozumie, własną nawet rodzinę tej improwizowanej władczyni poświęcając.
Ufać sobie i chcieć silnie! mieć wolę i wytrwałość, cóż to za olbrzymie dźwignie! Vauban nie miała nic nad nie i — dziwną słabość a ślepotę dobrowolną tych, co ją otaczali.
W czasie, gdy się to opowiadanie rozpoczyna, zajmowała w społeczeństwie stanowisko przywłaszczone, dziwne, wyjątkowe, jakie tylko w Polsce można było nieprawnie, niezasłużenie, a tak małym kosztem pozyskać.
Być bardzo może, iż położenie księcia Józefa zmuszało go do odwrócenia uwagi od siebie, do wystawienia się światu jak najpłochszym, jak najlekkomyślniejszym człowiekiem, nie mającym w życiu innego celu, nad zabawę, rozrywkę i salonowe intrygi. Pani de Vauban do odegrania tej roli, do zasłonięcia go była mu potrzebna. Poważniejszy, wiodąc życie ustronne, pracowite, książę byłby się Prusakom stał podejrzanym, mógłby się obawiać wygnania lub niewygodnego dla siebie nadzoru.
Życie jakie prowadził umyślnie, ostentacyjnie, uspokajało i kazało się w nim nie lękać już zniewieściałego człowieka. Chcąc się do spodziewanych lepszych zachować czasów, książę Józef musiał przybrać ten pozór i maskę, w jakiej go widzimy, aż do chwili — przebudzenia.
W chwili, gdy czytelnika do salonu Pod blachą wprowadzamy, był on ogrzany nie do wytrzymania, gdyż jak światła i hałasu tak chłodu owa istota delikatna znosić nie mogła. Było w nim prawie pusto. Około okrągłego stolika, na którym widać było dwie czy trzy listy składek, gdyż gospodyni zawsze na jakieś cele dobroczynne zbierała — kilka robót kobiecych zaczętych i parę książek francuskich, siedziały trzy panie, składające poufałe towarzystwo, a raczej dwór gospodyni księcia Józefa.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/92
Ta strona została skorygowana.