Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

spodą — gospodą całej ludzkości. — Nie będzie krajów, nie będzie plemion, nie będzie ludów, będzie ludzkość jedna, jedno-plemienna, cała. — A jak dziś bogaci mają mieszkania na pory roku, tak ziemia zmieni się w przeznaczone dla ludzkości w różnych stopniach i porach wieku i rozwojach gospody. — Młodzi, zapaleni, rozmiłowani w miłości jak ja — pójdą na wschód i południe. Tam będzie kraj namiętnych, kraj rozkochanych, kraj poetów. — A gdy stygnąć poczną, posuwać się będą ku zachodowi, ku północy, ku umiarkowanym strefom, ku zimniejszym współbraciom. Wasza stara zużyta Europa, będzie naówczas szpitalem niedołężnych starców, wygodnem łożem chorych, co przemyślając o zysku i o dobrym bycie spokojnie, bać się przestaną, żeby ich ciszy nie zakłócił głos namiętniejszy dziatwy. Na wschodzie będzie młodość, na zachodzie, północy, starość, tam namiętność, tu rozum. — I będzie kraj dla uczonych, kraj dla szalonych, kraj dla pasibrzuchów, kraj dla spekulacji metafizycznej, kraj nauki. — Na jednej połowicy kuli ziemskiej kołysać będą rodzaj ludzki, na drugiej go wychowywać, na innej strefie kwitnąć będzie miłość, w innej porastać mchami zardzewiała starość. — Głupcy składać naówczas będą jedno wielkie państwo; — głupcy będą brać wynalazki żywcem od sąsiadów, korzystać z nich, a nad wyszukiwaniem nie biedzić. — Kraj mędrców, wiecznie ogłodzony, zasycać będzie płody swemi młodości strefa, gdzie wszystko rodzi bez pracy, gdzie wszystko dają bez nagrody, gdzie co piękne, co szlachetne, co wielkie — to święte i szanowne. — Tu Jan zamilkł, a Adam zażywszy tabaki, zmierzył go powolnie, ruszył ramiony i podszedłszy ku oknu potrząsł głową, jakby mówił do siebie: — Biedny, biedny