wać może, choć ceny tych rzeczy nie wie, zaczyna marzyć coby sobie kupił gdyby miał pieniądze. Widząc tam jakieś cacka, pasy, wstęgi, materye, szkiełka, złote sprzęty, dziwne narzędzia, królewskie suknie... a Janek zaczyna rozumować jak to być może żeby ojciec jego i matka i on i cała wioska żyli tak długo i obchodzili się bez tego wszystkiego?? Do czego służyć mogą rzeczy, bez których połowa świata żyje i za niemi nie tęskni? Na rozwiązanie tego głębokiego zadania Jankowi brakło zasady, a szukając jéj, tak się zamyślił, że ani postrzegł jak kupczyk wylewający szklankę brudnéj wody, w twarz mu nią chlusnął i na suknie. Krzyknął i co tchu uciekał od tego djabelskiego sklepu.
Tyle go już przykrych wypadków spotkało, że począł płakać nad sobą serdecznie, siadł na kamieniu i szlocha, a ludzie idą i idą.
— Gdyby to tak u nas — pomyślał — o mój Boże! takiby się ktoś zapytał, czego ja płaczę i nakarmił i pocieszył!
Wtém głos się dał słyszéć:
— Czego dudku siedzisz na drodze i płaczesz... poszedłbyś gdzie w kąt.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż do miasteczka.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.