Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

danie dla tych coby go żądali. Nie dość na tém sam się do towarzystwa przyłączył wesoło i ochoczo, zabawił chwilę i zapomniał nieco o troskach panowania, jak gdyby trudy i kłopoty wraz z Warszawą porzucił.
O w pół do dwunastéj dano znać, że wszystko było gotowe i znowu ruszono do następnéj stacji w Górze, gdzie podróżni o piérwszéj przybyli. Droga dotąd służyła nie zła jak na tę porę, wody nie były wielkie i ściśnięte mrozami, gruda gdzie niegdzie, ale przytarta na gościńcu, dozwalała pospieszać. W pocztowym domu w Górze, sławna była w owe czasy z piękności swéj gosposia, o któréj znać uprzedzono N. Pana, gdyż przez ciekawość zaszedł na stancją, a gdy jejmość zaprosiła na kawę, przyjął ją wdzięcznie i na dalszą się podróż zasilił.
Z Góry do Warki rachowano mil trzy, ale te udało się przebiedz w dwóch godzinach i o trzeciéj z południa stanął tu N. Pan przyjęty na piérwszym noclegu otwartém sercem przez JMpana Staniszewskiego tradycyjuego dzierżawcę starostwa Wareckiego, będącego pod dożywociem pani Puławskiéj wdowy po niegdy sła-