Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/202

Ta strona została skorygowana.

nia na klawikordzie przy akompanjowaniu na skrzypcach przez ks. Michała Lubomirskiego — stojący blizko okna hetman Tyszkiewicz postrzegł nadzwyczajny ogień w miasteczku, i słowo ogień, przez wszystkie drzwi całą wypędziło kompanją, jednych z ciekawości a drugich z bojaźni, ażeby się tego elementu nie stali ofiarą. Pozycja zresztą zamku na wyniosłém miejscu panującego, całemu miasteczku w głębokim jarze ufundowanym, upewniła N. Pana, że mu nie grozi niebezpieczeństwo. Zajęły się kramy w rynku mizernie zabudowane i słomą pokryte, które téż zaraz ogień ogarnął całe a ratowania ich nie było możności.
Zebrane więc wojsko i spędzeni ludzie, samych blizko stojących domów drewnianych i słomą również pokrytych pilnowali, a przytomność ks. podskarbiego dziedzica miejscowego i roztropność rządzących jego, zaleciła gospodarzom dachów swych strzedz od strony, w którą ogień się zmierzać zdawał. Pomimo wszakże należytéj ostróżności w oczach prawie naszych, impetem ognia i wiatru głównia, czyli słomy snopek z dachów kramnych przeniesiona