Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/234

Ta strona została skorygowana.

śmielsi zbliżali się dla tego, ażeby dzieciom i wnukom to w ustnéj zostawić mogli tradycji, że własnemi oczami monarsze przypatrywali się, już nakoniec płeć biała we wszystkich stanach śmielsza zapędzała chłopców za się, ażeby przeszkody nie miała we własnéj ciekawości i razem w assystencji królewskiéj, cieszyła się widokiem tych, których grzeczność i w wiejskich wdziękach lubi najdować dla siebie wabne ponęty. Ta zaś śmiałość kobiécego tutaj jak wszędzie, nie zawsze pierzchającego rodu, przypomina mi przed trzema tygodniami odpowiedź pewnéj wieśniaczki w Kaniowie królowi uczynioną, która spotkana na ulicy i przynęcona przez cudzoziemców assystujących N. Panu, gdy była zapytaną, którenby z nich podobał się onéj; uśmiechem pierwéj zadziwienie nad pytaniem oświadczyła, a potém śmiało do samego króla obróciwszy się, rzekła: — Waszeć najlepiéj mi się podobasz, przydawszy za przyczynę gdy o nią była zagadniona — Bo Waszeć Miłościwy Pan.
«Po przeciśnieniu się przez tłum napełniający miasteczko, zaszedł W. Pan do domu jedne-