dosyć znacznéj. D. 9 Marca wiatr wschodni i śnieg z nim sypiący obficie, nie zdawał się być tak strasznym, by do Wiśniowca nie dał dojechać. Wszyscy zerwali się bardzo rano i o siódméj już czekali na króla, który wyszedł ze swych pokojów niosąc dla gospodarza order św. Stanisława, a włożywszy go nań, sam zaraz pożegnał towarzystwo i siadł do powozu.
Z Kozina zwykła droga wiedzie na Krzemieniec, ale że góry straszyły, starano się ominąć miasto i konie na przeprząż postawiono w Żołobach wiosce starostwa Krzemienieckiego, o mil trzy od Kozina. Ale tu ogromne znalazły się śniegi i zaspy, które do południa przebywać musiano, i nie byłby król stanął na stacji i o téj porze dla zawianéj drogi osobliwie od mostu Królewskiego na Ikwie, gdyby marszałek koronny nie podesłał tu swoich koni. Przydały się one bardzo, bo choć z Kozina dziewięć ich zaprzężono do landary, jednak zarznęła się w śnieg i w nim zagrzęzła.
Od saméj Warszawy szło z królem siedém powozów ciągle, i tak z Kozina z nim ruszyły, ale nim do Żołobów dociągnięto, jeden tylko
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/57
Ta strona została skorygowana.