Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/79

Ta strona została skorygowana.

miałbym wielką pokusę porzucić przedsięwziętą pracę, szmer atoli między czytelnikami memi warszawskiemi wszczęty i głos z téj stolicy do mnie dochodzący, przezwycięża bojaźń moją i zdaje się mówić do mnie: «— A nam co do tego, cośmy o Dillona diarjuszu nie słyszeli, chociażby ten był nam nawet znajomy,? — co nam po starożytnościach greckich, bajką są piramidy, bajką tureckiego barbarzyństwa ślady, kiedy objekt jedyny pomyślnéj, jaką życzemy N. Panu podróży i stan zdrowia Jego w różnych czasu teraźniejszego przemianach, najtroskliwiéj ciekawość naszą zaostrzają. —»
Daléj tedy opowiada historjograf, że wedle rozkazu wczorajszego o godzinie ósméj wszystko było w gotowości do drogi, a król pożegnawszy gospodarza, bo gospodyni wstawać nie dozwolił tak wcześnie, wyruszył za bagażami, które go poprzedziły. Śniegi choć utarte były bardzo wielkie, i kołowe powozy głęboko się w nich zarzynały, tak, że dwie mile do Katerynburga przez godzin cztéry jechali podróżni i o dwunastéj ledwie tu stanęli.
Miasteczko to od dwóch dopiéro lat założo-