Powinienbym może przy drugiem wydaniu tej powieści odpowiedzieć na liczne z powodu jej uczynione zapytania; lecz nienawidząc czczej polemiki, i sądząc, że każde pismo, tak jak je autor pomyślał i dokonał, dostatecznie się samo tłumaczy; przekonany, że ci, co nie zrozumieli celu, dążności, myśli głównej powieści, chyba zrozumieć ich nie chcieli, wstrzymuję się od tego. W istocie, porównywując zapytania recenzentów z książką, znajdujemy, że w niej wyraźna odpowiedź na każde z nich się znajdzie, byleby uważnie poszukać tylko jej chciano. Zdaje się nam także, iż autor tworzący dzieło i autor później tłumaczący się z niego, nie są tak dalece jedną osobą, aby jego tłumaczenie za jednorodne z dziełem wziąć można. Nie jednemu wyda się to twierdzenie nieskończenie dziwacznem. To pewna jednakże, że człowiek zmienia się umysłowie i starzeje co chwila; że tworzy w różnych umysłu usposobieniach, do których potem prostem skierowaniem swej woli przyjść nie potrafi; po upłynieniu więc pewnego przeciągu czasu, autor z dziełem takiem jest w stosunku pokrewieństwa, jak i z innemi obcemi płody, które w nim współczucie obudzają; i nie lepiej często ze swego własnego utworu wytłumaczyć się potrafi, jak zdać sprawę z cudzego. Z tego względu równie nam się zdaje niestosownem zupełne przerabianie dzieł, po upływie pewnego przeciągu czasu od ich utworzenia,