niewdzięcznością. Niech im to Bóg przebaczy, jak ja ludzkiej słabości przepuściłam i zapomniałam!
Gustaw milczał i spuścił oczy, serce jego połechtała nadzieja szczęścia, sławy, spokojnego życia na wsi — i już mniej, a potem nic nie wymawiał. Staruszka była uszczęśliwiona, ściskała go i błogosławiła. Jurysta kłaniał mu się nizko i świat trochę weselszy zdawał się przez chwilę poecie, bo już jego marzenia podsycone rzeczywistością i jak balon gazu płomieniem, pięły się do góry i świat obejmowały lubieżnym uściskiem.
Ale jeszcze szczegółów tego daru nie wiedział. Po śniadaniu dopiero, jurysta rozwinąwszy papier, czytał akt wieczystodarowny majątku Wasilkowa z przyległościami: cum lasis, boris, gais, dombrowibus, sivis, pratis, lugis, fluminibus, molendinis etc. etc. Złożywszy papier, dodał, że ten majątek kupiony był przez męża pani Hrabiny za 500,000 złotych, że na nim niema żadnego ciężaru, długu, sum hipotekowanych, zapisów, procesu, kwestji o granicę; że gospodarstwo jest znacznie podniesione przez dawnego właściciela, że posesor płaci z niego trzydzieści kilka tysięcy złotych, że położenie majątku jest cudowne, ogród, dom mieszkalny, — wszystko, czego tylko żądać można — znajduje się. Dodał nareszcie, że prosi o przyjęcie połowy rocznej dzierżawy u niego złożonej.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.