bić sercem czystem, spokojnem, i życiem niepróżnem.
Lecz śmieszyli go mianowicie owi literaci wiejscy, ludzie, którzy czuli w sobie jakąś niespokojność i przeczucie talentu; którzy nie pracując, mieli pretensję do nauki, poezji, dowcipu, nic nie mając za sobą, prócz trochę pamięci, a wiele zarozumiałości. O! na tych patrząc, musiał się śmiać Gustaw.
Trzeba bowiem wiedzieć, że na wsi tak jak jest sędzia, komornik, lekarz powiatowy i t. p., tak zwykle też bywają: poeta, dowcipniś, literat powiatowy, figura, która liznęła nauki i książek, przewróciła sobie głowę i chodzi po świecie wiele krzycząc i gadając, pół gospodarz, pół poeta, spekulant i filozof, agronom z kalendarza, erudyt ze słowników. Nie wiem czy dlatego, że prawdziwy poeta jest tak rzadkiem zjawiskiem: fałszywi poeci są tak pospolici? Na dziesięciu uczniów, którzy jako tako nauki skończyli, pewnie dziewięciu osiadłszy na wsi, nosić będzie nazwisko poetów, do którego da im prawo ułożone powinszowanie, zagadka lub piosenka. Widać stąd, że łatwiej jest sklecić wierszyk nie obrażający bezsensem, niż cokolwiekbądź innego. Lecz gdy gdzie indziej taki wyskok nie wiodący nic za sobą, wcale w życiu człowieka nie jest stanowczym, u nas podobno tylko, gdy kto dwa wiersze sprzągł, już się poetą zowie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.