ranem stały już zaprzężone konie i wracał do domu, rzucając szczęście dla cnoty, zostawiając tylko list do Łucji — list z pożegnaniem.
Nauczonej białej głowie,
Ty mnie pochwal, moja pani,
Nie dbam choć kto inny zgani.
Nie prawdaż, żeśmy się zrozumieli i nie potrzebujem taić przed sobą dla nędznych zwyczajów i form światowych tego, co czujemy oboje. Nie prawdaż Łucjo, że bylibyśmy szczęśliwi! Ta myśl wpiła mi się w serce i zakrwawiła je na długo, na zawsze odjęła spokojność. Wahałem się, lecz obowiązki moje oderwały mnie od szczęścia. — Marja poświęciła dla mnie sławę najdroższą kobiecie, kocha mnie, i nie winna jest temu, że mnie nie rozumie. Nie mogę jej opuścić, bo czuję, że byłaby nieszczęśliwą na zawsze, tak jak ja, Łucjo, zawsze bez ciebie nieszczęśliwym będę, bo dusze nasze są nastrojone do siebie i muzyka życia naszego byłaby zgodną harmonją niebieską. Przeklnijmy los, który nas rozgrodził od siebie, i wierzmy, że dusze, co się