kochają na świecie, znajdą się w niebie. Gdybyśmy byli wolni choć w starości, choć nad grobem, jakżebym był szczęśliwy, choć dwa kroki po drodze życia przejść z tobą, Łucjo!... Do zobaczenia tu lub tam, a zawsze do zobaczenia!
W domu czekała go osobliwsza na ten list odpowiedź.
Na stoliku w salonie, gdzie Marja krzątając się koło herbaty i ściskając swego kochanego Gustawa, starała mu się powrót do domu jak najprzyjemniejszym uczynić, wypytując się starannie, jaka choroba jego czoło marszczy, jakich mu ziółek, jakiego lekarstwa potrzeba; na stoliku leżał Shakespeare i list dosyć gruby. Porwał go domyślając się wszystkiego Gustaw. Odpowiedź była od matki, w środku niej był list Gustawa do Łucji — rozpieczętowany!
— «Nie wiem — pisała matka — co mogło Pana ośmielić do nieprzyzwoitego postępku, którym podobało się Panu nas upokorzyć. Ani ja, ani moja córka nie pojmujem tego. Odsyłamy Panu list przez omyłkę rozpieczętowany,