kołnierz szamocącego się i krzyczącego, wypchnął za drzwi. Potem usiadł przy kominie, wziął książkę i płakał nad nią.
Burcząc i łając Alfred zbiegł ze schodów, siadł na konia i pojechał. Nazajutrz ojciec mówił, że się wybrał na nową podróż do Szwecji.
Po tym wypadku każdy pojmie, jaka była zgoda w domu, jakie zaufanie; znikły i te słodkie chwile, które wprzódy choć rzadko rozjaśniały czasem szary horyzont małżeński.
Łucja dumna, bo jej się zdawało, że była niewinną, Gustaw dumny, bo obrażony, rzadko się z sobą schodzili, rzadziej mówili do siebie, z początku oziębli, potem się znienawidzili. Łucja nudziła się bardziej niż kiedykolwiek, szukała zabaw i oświadczyła nakoniec mężowi, że chce do wód jechać.
— I owszem, — a dokądże to?
— Do Baden. — Zimę przepędzę w Wiedniu.
— Bardzo dobrze!