terjałów wyobraźni, w chwilach nawet, które ściskają żelazną dłonią duszę pospolitych ludzi, wiodących życie bez celu wyższego, widzących w burzy nie poezję i naturę, lecz strach tylko i śmierć. Życie Camoensa, tego poety, którego nawet napisanie epopei nie osłabiło i nie wycieńczyło, jest nową normą życia poety, mało różniącą się od innych. Wygnaniec ze swego kraja, żołnierz na flocie Gibraltaru, szukał tego szczęścia, którego nigdzie znaleść nie można, w dalekich wyprawach, w potyczkach na obcej ziemi, aż pod niebem skwarnem Indji. Jego Luizjada urodziła się w Goa. Lecz razem z nią urodził się tłum satyrycznych wierszy, które Camoens na nieprzyjaciół wylewał, dostało się i wice-królowi. Z Goa więc znowu wygnaniec, dostał się na granicę Chin do Macao. Tu kończył Luzjadę.
Odtąd żył cały w poemacie swoim i jego przyszłości, a kiedy w rozbiciu okrętu on i jego nieśmiertelność zginąć miały, uniósł ten skarb swój, rzucając się z nim w wodę i ocalił. Piękny przykład poświęcenia się poety dla dzieła, które zamykało w sobie najlepszą część jego życia i duszy.
Po szesnastu leciech oddalenia, Camoens powrócił do kraju. Poemat jego wyszedł na świat, przyjęto go pochwałami, lecz pochwałami, tylko, — a Camoens umarł z głodu w szpitalu!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/293
Ta strona została uwierzytelniona.