Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.
III.
Jako nie zawsze winny pokutuje.
Fałsz ma na uściech, choć prawdę na czole.
Kochanowski, Fraszki Ks. III.

Gustaw płacząc wbiegł do swego pokoju i rzucił się na łóżko. Franciszek koło stołu z najzimniejszą krwią czyścił fuzję, nucąc przez kłak, który w zębach trzymał, bardzo wesołą piosnkę.
— Cóż to jest? chory jesteś, Gustawie? zapytał; Gustaw nic nie odpowiedział, ale myślą przyszły swój wyjazd objąwszy, pierwsze oddalenie od Maryni, od miejsca, gdzie się wychował, wpadł w rozpacz okropną, rzucać się zaczął po łóżku.
— Cóż to jest? czy cię pies wściekły pokąsał? — zapytał znowu Franciszek.
— Co mi jest? — krzyknął Gustaw, porywając się — co mi jest? z twojej przyczyny wypędzają mnie z domu.
— Z mojej? za pozwoleniem, a to coś osobliwszego — rzekł śmiejąc się Franciszek.
— Tak, śmiej się, — twoja przeklęta Ludwika uciekała, wpadła na mnie, nadszedł wuj, znalazł nas razem, ją odprawią, a mnie wypędzą!
— A na cóż się było z nią schodzić? fe! to bardzo brzydko, Gustawie.
— Powiedz to sobie, nie mnie, przeklęty! — zawołał chłopiec w gniewie. — Nie! nie, —