Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
Przyjaciele sieroty. Pożegnanie.
— zeszła noc, a potem
Świat się rozświecił wszystek słońcem złotem.
Kochanowski, Szachy.

Ranek był piękny, ale smutny jak wszystkie pożegnania, bo wesołość otaczającego świata jest jak biały sznurek na żałobie, na to tylko żeby jej czarność odbijała się lepiej. Słońce wstało jak zawsze, jak zawsze śpiewały ptaki, kwiaty jak zawsze piły brylantową rosę i bociany klekotały wesoło na wysokich olszach, i wszystko było jak zawsze, wszystko prócz Gustawa.
On wstał bardzo rano i nim słońce weszło, modlił się u łóżka, sierota — patrząc z daleka na ten świat, na który go samego jednego popychano, w którym nie znał nikogo prócz kwiatów i Boga. — Ci przyjaciele, znajomi, krewni sieroty — o jakże mu często wystarczają! Bóg i wieczność rozmawiają z nim wszędzie, — a kiedy serce rozdarte ukryje się w pusty kątek od oczu i mowy świata, tam jeszcze znajdzie tych samych wiecznych przyjaciół. Kwiatki, kamienie, gwiazdy, pierwsi znajomi sieroty, idą z nim także wszędzie, można je powitać w drugim końcu świata. Tyś świeciła pierwszej miłości mojej; tyś był w wianku mojej kochanki; ciebie zerwałem do jej bukietu; tyś kwitł na