Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poezye i urywki prozą.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
W błękit.


W chwili boleści, smutku, urosły mi skrzydła...
Łzy się wylane w obłok zmieniły srebrzysty...
Wzleciałem, — z oczów ziemia znikła mi obrzydła,
A niebios blask nad skronią, świecił promienisty...
Czoło zranione jeszcze gorącą krwią, ciekło,
Serce ściskał żal ciężki, a pierś utrudzona
Oddychała z trudnością, dyszało w niej piekło,
Lecz duch wionął... i spokój powracał do łona.
Tak lekko było wtedy wzlecieć ponad ziemię,
Tak miło dni powszednich zrzucić z siebie brzemię,
Tak dobrze spojrzeć w niebios błękit nieschmurzony,
Tak swobodnie wśród ciszy stanąć niezmąconej...