że ojciec Peresudowicze utracił. I osiadł w Dołhem. Jak tylko doszedł do pełnoletności, nikt się już o niego nie troszczył. Sam wszystko winien był sobie; a że nie przepadł rzucony tak na pastwę losom i własnej młodości, to za cud Opatrzności uważać można.
W maleńkiem Dołhem, z maleńkim nizkim domkiem, z małą kapliczką na wzgórzu maleńkim, z ogródkiem, z odrobiną zarośli, która cały las składała, z jedną sosną na polu, pozostałą po szczęśliwszych czasach (na której zawsze mi przepowiadano obwieszenie za swawolę), w Dołhem tem ojciec i my przeżyliśmy spokojnie długie lata. Ojcu z pierwocin obywatelskiego zawodu pozostał tytuł chorążego powiatu Prużańskiego i był tak samo prawnie chorążym, jak dziad ostatnim Łowczym Trębowelskim. Ja mam szczęście bodaj być ostatnim Sędzią Granicznym tegoż powiatu Prużańskiego, choć żadnej nigdy granicy nikomu rektyfikować już nie miałem sposobności. Jak widzicie, dygnitarstwami się pochlubić w ostatniej epoce żywota rodziny nie możemy. Dawniej pono siadało się i wyżej, ale fortuna kołem się toczy. Dopóki rodzina siedziała na Mazowszu, skąd pochodzi — było lepiej — potem się rozproszyła po świecie za chlebem — i rozrodziła i na skromnym zagonie Pana Boga chwaliła. Wędrowały tak u nas zbyt potomstwem pobłogosławione familie po wszystkich ziemiach Rzeczypospolitej, szukając dla siebie krescytywy.
Pan chorąży, gdy chciał trochę świata zobaczyć, rozsłuchać się, odżywić, jechał do rodziców matki na Podlasie, do Romanowa, niekiedy do Grodna, w ogólności jednak, wyjąwszy urzędowanie, na którem mu nie zbywało, w domu siedzieć lubił, ogrodem, książką
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poezye i urywki prozą.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.