Nie karz nas, Panie, za rodziców winy,
Nie karz za grzechy dzisiejszej godziny —
Miej litość — Panie — Przeciw mocy Twojej
Któż wytrwa? Czystym kto Ci się ostoi?
Znękany, nędzny, schorzały, bez siły —
Kości me wyschły — rany me pogniły,
Dusza strudzona życia resztą goni,
Panie, Tyś mocen — kto Ci się obroni?
Zwróć oczy na mnie, zmiłuj się nademną,
Twem miłosierdziem rozjaśń kaźnię ciemną —
Bo otchłań śmierci nie głosi Twej chwały,
A piekła tylko jękiem będą brzmiały,
Piersi od westchnień znużyły się, oczy
Łzy wypaliły, dzień i noc je toczy
Powieka, łoże zalewam wciąż niemi,
Próżno pociechy szukając na ziemi —
Wróg mnie otoczył, zgrzybiałem w ucisku,
W nędzy, w rozpaczy, gorzkiem pośmiewisku.
Słyszę głos z góry — odżywam nadzieją —
Precz niechaj idą — niech wrogi truchleją —
Pan mnie wysłuchał — modlitwa do proga
Doszła i litość znalazła u Boga.