Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poezye i urywki prozą.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Panie, o Panie, Ty mnie rzuciłeś tak nisko —
Braciom na srom, a wrogom na urągowisko...
W końcu życia na moje osiwiałe lata,
Zamiast pieszczot rodziny, na znęcanie kata.
Wiem, Panie, moje grzechy do tego przywiodły,
Żeś się stać musiał głuchym na płacz mój i modły.
I błaganie odtrącasz, litości godzina
Nie nadeszła dla twego zbłąkanego syna...
Jednak wołam w ciemnicę rzucony, w niewolę,
Karz, jak chcesz, zniosę wszystko i męki i bóle,
Tylko mi konać nie daj skutemu w kajdany —
Niech na swobodzie umrę, z oków rozwiązany.