Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poezye i urywki prozą.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak kolebka dziś matczyna, —
Na sen słodki cię kołysze
Każda życia niech godzina
W taki spokój, w taką ciszę,
Tak na rękach, cię porusza,
Śpij mój drogi! Wspomnę życie!
O! zakrwawia mi się dusza,
I łzy leją się obficie...
Jak unosi się kołyska —
Bodaj los cię niósł na ręku,
Anioł Stróż u boku zblizka
Drogą życia pomaleńku —
Wiódł do celu — Drogą prawą!
A! dlaczegoż prawa droga
Taką ciężką, taką krwawą?
Biedna! Módlmy się do Boga!




Skąd ten wicher? burza taka?
Śpij dziecino!
Śpij dziecino!
Leci stado kruków, kraka...
Zimno, straszno, o mój Boże,
Gdyby wicher, szum obudził...
Głośniej śpiewać by mu może?
On tak płaczem się już strudził!
Śpij dziecino!
Śpij dziecino!