Dość spojrzeć na nią, aby się domyśleć, że to nie jest jedna z tych książek, jakiemi my się dziś bawimy, z jakich się uczymy i jakiemi gorszymy się czasami. Książka ta w życiu miała inne znaczenie. Była to towarzyszka w dobrej i złej, a nadewszystko w złej doli; książka, z której płynęła pociecha w duszę, na którą spływały łzy; z niej się czerpało natchnienie, męstwo, nadzieja. Jest to po prostu książka do nabożeństwa, ale z nią łączy się tragiczna historya mojej pra-prababki, Barbary Ludwiki z Dłuskich Nowomiejskiej. Naówczas książka ta nie służyła jako część toalety do ubrania się na nabożeństwo, nie wstydzono się jej, nie żądano, aby się mogła, w razie potrzeby, schować do kieszonki; duża w ćwiartce, drukowana na lichym papierze żółtym, aby mogła przetrwać wszystkie życia przygody, oprawna była w czarny jaszczur, jak szabla pra-pradziadka, spięta srebrnemi klamrami, z czarną żałobną obwódką. Właścicielka też jej przez większą część życia żałobą była okryta. Nie francuskie to „Heures”, nie żadne tłumaczenie, ale prosta domowa książka, w Sandomierzu drukowana, Bolesnej Matce Boskiej w obrazie cudownym
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poezye i urywki prozą.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
I.
Książka pra-prababki.