Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

107
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

był Żydem, a choć jarmułki nie zrzucił jeszcze i głowę golił, pokrywał ją wychodząc na ulicę kapeluszem lub aksamitną czapką, nie nosił żupana, tylko surdut i płaszcz zwyczajny, palone buty wytwornéj roboty, a nawet rękawiczki. Był to mężczyzna bardzo przystojny, z czarném okiem żywém i bystrém, z brodą wykwintnie utrzymywaną, w któréj się siwy włos srebrzyć za wczasu poczynał, trochę dumnego wyrazu twarzy, a pewien siebie, jak wszyscy, którym się na święcie poszczęściło, i co swe szczęście zwykli przypisywać nie losowi, nie ludziom, ale samym tylko sobie.
On i żona jego mieszkając na pierwszém piętrze kamienicy, urządzone mieli pokoje gościnne z pewnym wykwintem, ale w nich jednak tyle tylko bawili, ile wymagała konieczność, zwykle zaś przebywali w izdebkach tegoż piętra od dziedzińca i galeryi wewnętrznéj położonych, których utrzymanie i porządek nie wiele się różniły od czystości i ładu Abramowego mieszkania. Sama jejmość, córka bardzo bogatego wileńskiego kupca, niegdyś znakomita piękność, chodziła z głową ogoloną i w muszkach; ale suknie na niéj już były nowszego kroju i chętka elegancyi widocznie się w nich przebijała. Rączki zdobiła mnóztwem pierścieni, na szabas miała atłasy i aksamity, batystowe chusteczki i bogate szale. To nie przeszkadzało jéj bynajmniéj zajmować się kuchnią, stać pilnie przy zamieszaniu łokszynu, przy pieczeniu guglów, prezydować u garnków i trudnić się całém kobiecém gospodarstwem, do którego miała pomocnicę, starą Żydówkę, zawołaną kucharkę, i młodszą służącą, bo Dawid był smakoszem, lubił jeść dobrze i wiele.
Dwoje dzieci Dawidowstwa już daleko daléj w reformie zaszło niż oni; bo Salomon chodził do szkół,