Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

108
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

włosy nosił długie i zrzucił resztki dawnego stroju, a młodziuchną Sarę wychowywano starannie pomimo oszczędności, usiłując z niéj zrobić panienkę nie Żydóweczkę. I Salomon, i Sara, dzieci rodziców typem wschodniéj piękności odznaczających się, wzięły po nich rysy izraelskie w całéj ich biblijnéj czystości i wdzięku. Oboje byli do siebie podobni, z tą tylko różnicą, że czternasty naówczas rok kończąca Sara była i od brata, i od matki, i od ojca piękniejsza. Rzadko nawet w izraelskiéj rodzinie, wśród któréj nie brak niepospolitych piękności, trafi się coś tak wzniośle i idealnie pięknego jak Sara... rzekłbyś, wskrzeszona jedna z tych bohaterek Biblii, jedna z tych wdzięcznych dziewic, cór Izraela, które w ognistych wyrazach malują nam księgi święte. W czternastu leciech już się zdawała dojrzałą: tak kibić jéj wysmukła, zręczna, doskonale utoczonemi zachwycała kształtami; tak nic nie brakło dziewicy do wyrażenia typu, którego była urzeczywistnieniem szczęśliwém. Płeć jéj nadzwyczajnéj, śnieżnéj białości, przejrzysta, atłasowa, ledwie się nieco rumieniła na twarzy, tak w cieniu i osłonie od powiewu wiatru, od spiekoty słońca wypielęgnowana była. Profil twarzy azyatycki, nadzwyczaj był czystego rysunku i przedstawiał linię nieporównanego wdzięku. Oczy miały siłę wejrzenia potężną; osłonione niezmiernéj długości rzęsami, nad których arkadą łuk brwi zarysował się puszkiem jedwabnym, patrzały ze skromnością dziewiczą i śmiałością rozpieszczonego dziecięcia na świat, którego jeszcze tak mało widziały. Niewielkie czoło, gładkie i jasne jak szyba jeziora w dzień pogodny, zdawało się niebo odbijać na sobie, tak było spokojne; uśmiech ust odkrywał bielsze od pereł i piękniejsze