Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

123
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

go człowieka leży spowity śpiew, a ucho badacza rozeznać może i ton jego, i muzykalność duszy, która go wydaje. W godzinach wielkiego wzruszenia, przez szelest wyrazów, coraz żywiéj słyszeć można tę pieśń spoczywającą pod niemi; w godzinach smutku i w krzyku rozpaczy, w jęku boleści już się dobywa na zewnątrz z piersi ta muzyka duszy, któréj codzienna rozmowa jest osłabioném odbiciem. U ludów pierwotnych, u gminu, lada trochę żywsze uczucie zmienia mowę cichą w pieśń, jaka się daje słyszeć u pogrzebów (zawodzenie) zmieszana z płaczem, u wesel i biesiad każdy wykrzyk ma intonacyę piosenki. Dźwięk głosu, jak wszelki objaw zewnętrzny, nie jest bez znaczenia, a w człowieku niepracującym nad sobą, nieposiadającym siebie i nieodgrywającym uczenie komedyi życia, odkrywa głębię duszy, jak rysy twarzy, jak ruchy, jak wszystko przez co się całéj istoty jego treść przeciska.
Stanisław nie zdawał sobie sprawy z głosu, który tak mile brzmiał w uszach jego; ale uczuł go w sercu i zdziwił się, że w nim obudził niespodziewaną sympatyę.
Godzina zbiegła jak chwila; student uciekł do swojéj izdebki, i zdumiał się, nie wiedząc zkąd przyniosłszy z sobą wspomnienie Adeli. Tak dotknięcie jednéj struny drugie do drgania pobudza... Chwile spędzone z Adelą w Mruczyńcach żywiéj niż kiedy stanęły przed nim, rozmowy, marzenia, przysięgi, nadzieje... Dobył zeschły kwiat niezapominajki z piersi, i zapytał go po cichu:
— Gdzie twój braciszek? czy rozgrzewa go jeszcze bicie jéj serca? czy już leży zapomniany?
Zadumał się, zadumał długo, chwila po chwili prze-