Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

145
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

Tymczasem z Krasnegobrodu, z Mruczyniec żadnéj nie było wiadomości. Falszewicz upojony, zapewne po wytrzeźwieniu zawstydziwszy się, że go złowiono na plewę, więcéj już nie pokazał się Stanisławowi, a ten szukał go napróżno w mieście, śladu znaleźć nie mogąc. Posyłał Hersza na pocztę, spodziewając się, że pan Adam choć słowem politowania i współczucia odezwie się do niego; potém wnosząc, że może listu jego nie odebrał, powtórzył odezwę, ale na obie najmniejszéj nie otrzymał odpowiedzi.
To milczenie osób, na które rachował, odosobniąjąc go do reszty, zostawując własnym siłom, przygnębiło na chwilę, ale zmusiło razem wejrzeć surowiéj w przyszłość.
Były godziny, w których oko w oko spozierał w twarz nędzy nieuniknionéj; były błyskawice otuchy i wielkich nadziei. Któż policzy, ile w téj izdebce podstrychowéj przeleciało myśli, przeroiło się marzeń, prześpiewało pieśni... i jak w niéj Szarski dojrzewał cierpieniem! Towarzystwo też codzień częstsze i poufalsze professora Hipolita, który go po bratersku przytulał, wiele się przyczyniało do jego rozwinięcia i dania jasnego pojęcia losów, które go czekały.
Człowiek ten, zdrowém okiem, nie łudząc się, widział co może dać zawód literacki w kraju naszym, i nie osładzał pigułki.
— Lepiéj — mówił do niego — żebyś był przygotowany na wszystko, niż żebyś podniósł się marzeniem wyżéj niż dolecieć możesz życiem. Łacińskie stare powiada przysłowie: „Kto siedzi na ziemi nie spadnie.“ Kto raz wszedł na drogę duchowéj pracy, niechże jak zakonnik średnich wieków położy się w trumnie i re-