Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

158
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Wszak to pan Stanisław!...
Spojrzał i on, chciał mówić — ale dość było na tę laleczkę rzucić okiem, by zgadnąć, że żadne głębsze, otwartsze uczucia mieszkać już w niéj nie mogą, że trochę młodego serca zgubiła gdzieś w drodze biedna, a na jego miejsce zebrała dość miłości własnéj i dumy.
Patrzała tak na niego, jakby mu wyraziście powiedzieć chciała: „Nie znamy się! nie znaliśmy się i znać nie powinniśmy! Nie zbliżaj się do mnie i bądźmy sobie obcy!“
Ażeby przenieść chłodno boleść tego spotkania, potrzeba było wielkiego męztwa, potężnéj siły nad sobą, i Stanisław dał ich dowód. Cierpienie bierzmowało go na rycerza; wytrwał ostatni policzek i nie zadrżał!
Adelka zakręciła się, przeglądając w lustrze.
— Gdzież pan bywa? co pan robi? spytała. A! słyszałam o poezyach! cha! cha! Jakież pan pisze wiersze? Bardzom doprawdy ciekawa...
— Nie śmiałbym ich pokazać pani, rzekł Stanisław smutnie: nie spodziewam się pobłażania, a potrzebuję go.
Adelka nic nie odpowiedziała, minkę tylko zrobiła niechętną.
— Bywa pan u hrabiów N..., u generała S..., u księcia B...?
— Nie, pani.
— U pani M...?
— Nie, pani; ja nigdzie nie bywam.
— Szkoda! takie miłe macie towarzystwo w Wilnie, tak tu się wesoło bawią...
Zamilkli.