Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

166
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

żona ciekawém okiem rzucili w różnobarwny tłum pieszy; jedno z nich spotkało twarz kuzynka, i jejmość jak od węża szybko się w drugą stronę odwróciła, unikając jego ukłonu. Pan Adam zapatrzył się gdzieś daleko, Adela zajęta księciem ani się nawet obejrzała, i powóz po chwili uwolniony, poleciał daléj.
Zląkł się professor, obaczywszy Szarskiego bladym i nagle zmienionym, nie mogąc odgadnąć co mu się stało.
— Pozwól mi wrócić professorze, odezwał się młodzieniec tęsknym głosem. Czuję się jakoś niezdrów potrzebuję odpocząć.
Ścisnął rękę Hipolita, i wmieszawszy się w tłum, pośpieszył niepostrzeżony do domu.
Długo w noc chodził, chwytając się za piersi i głowę, sądząc, że go to odnowione uczucie boleści rozszarpie, — aż Anioł Stróż, ten sam, co wiódł kroki chłopięcia ku Ostréjbramie, natchnął go myślą pracy.
— Zabiję się pracą! rzekł w duchu. Jest to może jedyne samobójstwo, które Bóg cierpieniu przebaczyć powinien, bo w niém jest jakaś korzyść dla ludzi.
I szybko, po młodemu uchwycił myśl swoją, garnąc się do zapylonych tek i papierów, do najzmudniejszych poszukiwań, do najtrudniejszych studyów.
Ale mu nie szło. Myśl jak motyl odlatywała gdzieś, i łapać ją było potrzeba na widmach kwiatów siedzącą, gonić za nią coraz daléj a daléj w szerokie, zielone pola przeszłości... Ani skuć, ani spętać swobodnéj latawicy!