Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

172
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

gości, i podrożyć się z sobą, bo wyrachował, że kiedy przyszli do niego, to go potrzebować muszą.
— Kłaniam! rzekł odpowiadając na przywitanie, i wstał powoli, obie ręce po bokach za pas założywszy, postępując do środka pokoju. A co panowie sobie życzą?
Szczerba wyjął rękopism.
— Rękopisma! machnął Żyd ręką: aj waj! na co mnie tego? na co mnie tego?
Potém pomyślawszy nieco, zapytał:
— Czy jegomość już co drukował?
— Drukował, przerwał Szczerba.
— Drukował! powtórzył Żyd kiwając głową: nu! a co to za rękopisma?
— Poezye!
— Kiepski interes! kiepski interes!... Pan nie ma jaki romans tłómaczony?... Tłómaczenie to dobra rzecz... może Waltra-Skota?
— Ale poezye...
— Nie... nie... poezye... nie... to nie chodzi! mam ja w magazynie dosyć. Niech pan mnie da co prozą, pogadamy...
— Ale panbyś to mógł nabyć tanio, rzekł Szczerba... a poezye piękne... Kto wie jaka przyszłość czeka autora? może to, czém dziś gardzicie, jutro się na wagę złota sprzedawać będzie?
— Na co ja mam grać na loteryę, kiedy mogę stawić na pewno i wyrachować co wygram? rzekł Żyd, trzęsąc głową. Nie! nie! Ot dobra robota... to kalendarz, a Morfeusz wyjawiacz snów... A! gdyby to kto nowy Sennik napisał! Pan nie zrobi jakiego Morfeusza? Jabym pięknie, bardzo pięknie zapłacił.