Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

182
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

w istocie wciąż nieprzerwanemi i niedojrzanemi krokami idące daléj a daléj. Poezye jego sprzedane za wielką ową summę, o któréj wspomnieliśmy, poczynały się nareszcie drukować, w znakomitéj oficynie współzawodników Manesa Romma, u mitycznego Dworca. Codziennie przychodziła na strych Dawidowéj kamienicy korrekta najdziwaczniéj przekształcająca myśli i słowa poety, którą niecierpliwiąc się, musiał Stanisław brać niepierwsze już lekcye wytrwania, nie mogąc podołać omyłek tysiącom, które jedne z drugich rodziły się bez ustanku.
Rosła też powoli maluczka sława pisarza w kole jeszcze ciasném, od towarzyszów jego rozchodząc się daléj po mieście i już nawet poczynając ludziom zawadzać. Najprzód poezye drukowane w Noworoczniku, teraz mające wyjść osobno w większym zbiorku, już go znajomym czyniły; zbliżano się do niego ciekawie, patrzano mu w oczy z owém zdumieniem, z jakiém przyglądają się dziwnemu zwierzątku lub fenomenalnie monstrualnéj roślinie.
Nieraz pod takiém wejrzeniem rumienił się młody człowiek i cierpiał, czując w niém więcéj ciekawości, zdziwienia, niż współczucia. Po większéj części spotykano go szyderskim pół-uśmiechem, jak kogoś naprzykład, coby cierpiał lekkie pomieszanie lub chorował na jakie dziwactwo. Nikt nie oceniał téj odwagi, z jaką się rzucał na drogę pełną cierni, za całą nagrodę przedstawiającą w końcu trochę rozgłosu dla imienia, wiele ofiar nieustannych i obojętność powszechną i lekceważenie zasługi. Każdy, jak na ból zębów lekarstwo, miał jakąś radę w kieszeni dla przyszłego literata: ten gotowy temat do poematu, ów ideę do powieści, trzeci plan potężnego dzieła, które