Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

193
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

doradzali mu odpisać, drudzy życzyli milczeć, i byłby się ostatniego chwycił poeta, gdyby nie tok cały krytyki pełnéj przykrych osobistości. Zdawało się młodemu, że choć młody, nie w swojéj tylko sprawie, ale w interesie powszechnym powinien się był ująć o godność i kapłaństwo powołania krytyków, że obowiązany był wskazać jaką krytyka być powinna, aby dościgła swojego celu. Siadł więc pisać, a że z gorącem uczuciem schwycił za pióro i żywa boleść dostarczała mu wyrazów, łatwo napisał wielce wymowny, wzniosły i piękny artykuł, który nie namyślając się, posłał do gazety.
Ani się domyślał biedny, że i tu sumienie niewielką grało rolę, a główną własny interes, bo redaktor szacując pomoc starego Iglickiego, który mu nadsyłał swe recenzye interesujące, bo żółci i szyderstwa pełne i klassę jakąś czytelników zajmujące, nie mógł umieścić odpowiedzi, aby nie obrazić krytyka! Nie przeczuwał także, iż ton jego rozprawki wyższy był o tyle od pospolitych w tym rodzaju wyrobów, iżby je wszystkie zabił swojém niebezpieczném sąsiedztwem.
Wyrzuty dotykały w ostatku nietylko Iglickiego, ale mnóztwo kollaboratorów gazety i samego jéj wydawcę; wyprowadzały na scenę sumienie, osobę zupełnie dotąd nieznaną i prawa obywatelstwa w literaturze nie mającą; słowem, był to wybuch młodzieńczy, który wywoławszy uśmiech, musiał pójść pod stół do kosza kopert i śmieci.
Napróżno Szarski wyglądał druku, chwytał przychodzące numera, szukał w nich swéj odpowiedzi. Długo milczał redaktor, aż nareszcie w kilku zimnych słowach oznajmić raczył, że dla przyczyn od redakcyi