niezawisłych, artykuł z podpisem S. S. drukowanym być nie może.
Potrzeba się było poddać, zamilczeć, i zwiesiwszy głowę, uledz chłoście, przeciw któréj nie było ratunku, nie wolno było podnieść nawet głosu. Walczył z sobą zniechęcony Szarski, myśląc z razu nie tknąć pióra; ale biada temu! biada! kto raz zwalał się atramentem i napił się z tego naczyńka słodkiéj trucizny! Staje się on jak owi nałogowi pijacy opium, niewolnikiem czarnego płynu, i kąpać się w nim będzie całe życie. Myśl mu się nie przestanie napierać wyjść tą drogą, którą już chodzić przywykła; tłómaczyć się potrafi przed sobą, że pisze sobie gwoli, ale potém skorci przecię z drugimi się tą strawą przełamać.
Recenzya, narobiwszy wiele hałasu i wiele zaszkodziwszy poecie, który uczuł na swój skroni pierwsze kolce cierniowego wieńca, poleciała z ulotną kartką w morze zapomnienia, a poezye tymczasem krążyły, rozchodziły się i zyskiwały coraz więcéj czytelników. Z początkowych wrażeń trochę zmieszanych, niewyraźnych, tłumnych, poczęła się tworzyć opinia jakaś jednostajniejsza, pośrednia; a ci, co się zawsze żywią tylko cudzém i gotowem, roznosili ją po świecie. Nie była ona zbyt surową, owszem przyznawano talent poecie i uczucia wiele; ale że najłatwiéj czémś osłabić pochwałę, dodawano, że młody, że to jeszcze śpiew pisklęcia, że to pieśń, jaką nóci każdy zakochany jeśli nie usty to sercem, że potrzeba czekać drugiéj pracy, by osądzie, czy się czegoś po nim spodziewać można.
— Mój drogi, rzekł mu przeczytawszy ów tomik poezyj professor Hipolit: mogę ci zaręczyć, że kilka razy wśród czytania łzy mi się zakręciły w oczach, żem uczuł żywsze serca bicie i powrócił do książki
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.
194
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.