tak pozostawał nieruchomy. Ten cichy uczynek miłosierdzia w nowym blasku ukazał mu dziewczę, które dotąd widział tylko jako piękną, ale prawie bezduszną istotę. Pod tą chłodną powierzchownością powolnego i rozpieszczonego dziecięcia biło więc serce dziewicy żywemi ruchy, uczuciem tém droższém, że tajoném i wystarczającém sobie, bo unikającém oczu ludzkich. Staś zadrżał na myśl, że te wycieczki Sary mogą być łatwo wyszpiegowane, wytłómaczone najfałszywiéj i zrzucone na niego. Krew oblała mu twarz.
Nie było sposobu: musiał więc z tego domu, z cichéj izdebki, od kątka, do którego już przywykł uciekać, — i żal mu się zrobiło wszystkiego, co miał porzucić; a choć w tém niewidoczną była Sara, stała jednak na przedzie ze swemi czarnemi oczyma.
Szarski poruszony, wybiegł z kryjówki swojéj i puścił się ulicami, chcąc obmyślić co miał począć; potrzebował zwierzyć się komuś, a obawiał, czując i konieczność tego kroku i wstręt do obnażania uczuć, których dotknięcie chłodném okiem najprzyjaźniejszego nawet człowieka, bolesném być musiało dla niego. Szyderstwo, ta plaga wieku, która mało w jakiéj duszy kątku się nie gnieździ, mogło go zadrasnąć nielitościwie; nie był pewien, żeby nawet Szczerba nie uśmiechnął się z téj cichéj, niewinnéj izraelskiego dziewczęcia miłości, którą on w tak poetyczném i idealném widział świetle.
Co było począć? co począć z sobą?
W pierwszéj chwili chciał uciec, wynosić się, usunąć; ale jak potém zaradzić niedostatkowi, który go ścigał? i gdzie się podziać?
Zresztą godziłoż się zasmucać poczciwe, niewinne serce, które nad nim miało trochę litości?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.
199
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.