Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

202
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

mi moimi i siostrami? Ja tak spragniony jestem wiadomości o nich wszystkich!
— Nic się tam nie zmieniło, rzekł powoli a wciąż opatrując izdebkę Falszewicz. Ale jak tu pan żyć możesz?
— Mówże mi o domu.
— Sędzia od listu pańskiego ponury, smutny, zgryźliwy, kiedy mnie nawet, co mam niby u niego łaskę, dwa razy na starkę nie poprosił.
— A o mnie?
— Ani wzmianki! Jejmość oczy wypłakuje po kątach, ale także odezwać się nie śmie; a z dzieci jak które przypadkiem imię pańskie wymówi, spojrzy tylko sędzia po swojemu, toby się pod ziemię schowało ze strachu! i cicho! Jednakże kiedym wyjeżdżał do Wilna...
— Wspomniał o mnie! z uniesieniem zawołał Stanisław: mów! mów! drogi Falszewicz!
— Nie po imieniu, nie; odprowadził mnie sędzia aż do ogrodu, żeby nas nikt nie posłyszał, i w uliczce grabowéj powiedział po cichu:
„Jeżelibyś go zobaczył (nie chciał wymówić imienia), jeśliby się spytał o nas, powtórz mu co ci powiadam, że jeszcze przebaczyć mogę, ale nie inaczéj, chyba się podda władzy mojéj, przeciw któréj powstał, niech wróci na medycynę lub przyjedzie tu i ukorzy się.“
— A lata życia stracone! zawołał Stanisław; a ofiary! a cierpienie!
— Właśnie, i ja te lata odważyłem się sędziemu przypomieć... nie pierwszy już rok pan chodzisz.
„To nic, odparł sędzia: trzeba czémś opłacić nie-