Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

211
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

inaczéj wydawać musiały i straciły wiele siły, bo kuzynek rolę swoją naturalnie chciał uczynić piękniejszą, a na to osłabić musiał przeciwną, sama pani i Adelka uczuły obie, ile szlachetności, ile było poczciwéj dumy w tym biednym chłopcu, hardym, ale pełnym serca. Obu jednak zwyczaje świata i ta nieszczęsna przyzwoitość, co gębę zamyka, nie dozwoliły się z myślą ukrytą wygadać. Pani nawet poczęła póty w sobie przekręcać wrażenia doznane, aż z kobiety, jaką była w pierwszéj chwili opowiadania, stała się tylko pogardliwą wielką panią, i z tego stanowiska potępiła Szarskiego. Adela, młodsza jeszcze, nie potrafiła ukryć się z tém co czuła, westchnęła po cichu, zmieszała się, pożałowała biedaka! Zdało się jéj po tém westchnieniu, po kropelce litości, że już dla niego tak wiele, tak wiele zrobiła! Teraz stał od niéj tak daleko, tak nizko, że z danéj mu niegdyś niezapominajki śmiała się serdecznie, ani wiedząc co się z drugą jéj połówką zrobiło.
— Wychudł, wymizerniał, kaszle, zdaje mi się, że ma już suchot początki, rzekł pan Adam. Serdecznie mi go żal, ale poradzić niepodobna: szatan poezyi go opętał. Zdumniał, ani przystąpić do niego, i z pokornego dziecięcia stał się nieznośnym młokosem.
— Przyznaj jednak mój ojcze, odparła po cichu Adela: że wiele jest szlachetności w jego postępowaniu... mnie się to podoba!
— Bo wam kobietom, nawet najzimniejszym, podobają się zawsze trochę szaleńcy, śmiejąc się rzekł pan Adam. A przytém posądzam Adelkę, że dzieckiem podobno czule spoglądała na kuzynka.
— Już mnie prześladujesz mój ojcze, śmiejąc się