trochę zarumieniona odpowiedziała Adela: któryż to już mój ulubiony wedle twego obrachunku?
— Może najpierwszy z porządku, rzekł wesoło pan Adam. Ale bądź mi spokojna, tego księciu Janowi nie powiem!
Adela odwróciła się, ruszyła białemi ramionami, i zaczęła poprawiać na kominku.
— Jakkolwiek bądź, szepnęła niedosłyszanym głosem: radabym go zobaczyć wyrosłego na poetę; nigdym jeszcze nie widziała poety!
Matka się rozśmiała.
— Bądź spokojna, moja droga: w Paryżu zobaczymy Wiktora Hugona, Lamartin’a, Musset’a, Alfreda de Vigny... a cóż nasi parafianie przy nich!
— Jaka to szkoda, że przynajmniéj nie pisze po francuzku! zawołał pan Adam. Bo powiedzcie mi proszę, jaka przyszłość dla pisarza i poety w naszym kraju i języku? Myśli i uczucia swoje pięknemi ubierać słowy dla przedpokojów, lokajów, ekonomów i posessorów!.. bo któż czyta po polsku? Dziwna rzecz, żeby się tak zaślepić i w taką dziurę dobrowolnie wpaść można!
To mówiąc, westchnął pan Adam, a drugie westchnienie jakieś wtórowało mu od kominka.
Staraniem Pawła Szczerby dało się coś nareszcie wynaleźć dla Stanisława, którego położeniu ulżyć to mogło. Wyszukano mu jakąś ubogą rodzinę, która ofiarowała mieszkanie i stół za pomoc naukową dla syna,