cye córce Dawida; widziałem ją raz w oknie, jest to niepospolicie piękne dziewczątko. Oszalałeś! chyba się w niéj kochasz?
Staś rozpłomieniał cały.
— Znasz mnie, rzekł Paweł: nie jestem tak młody, żebym pochwalał zdradę dla chwilki przyjemności; do czego cię to doprowadzi? do podłości lub cierpienia! Twoją być nigdy nie może; na cóż grzęznąć coraz głębiéj w to błoto? Przyznam ci się, żem dla tego właśnie znalazł ci Dormundową i naglił o przyjęcie miejsca, bom się już wszystkiego domyślał.
— Aleś się źle domyślał, odparł Staś powolnie. Sara jest w istocie tak piękną, tak piękną jak owa Ester, dla któréj Ahasverus oszalał... jak druga Ester Ahasvera polskiego nie była; ale ja znam obowiązki moje, i nie dam się sercu pociągnąć, gdzie sumienie nie pozwala.
— Kochasz Sarę?
— Nie, rzekł Stanisław; ale w téj chwili zawahał się i umilkł.
— Ty się mylisz; dla czegoż ci tak trudno oderwać się od niéj?
— Nie wiem, z wylaniem zupełném dodał Szarski, padając na kanapę. Jest to jeszcze uczucie, którego nazwać nie umiem i nie śmiem. Trochę w niém litości, trochę zachwytu, rozczulenia i wdzięczności...
— Za co? wdzięczności? za co? podchwycił Szczerba.
— A! ty nic nie wiesz, odparł Szarski ze łzami w oczach; ty nic nie wiesz. To nie jest istota, jakąbyś sobie z ojca, matki i nazwiska mógł wyobrażać; idealne to serce, jak twarz, którą widziałeś.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.
223
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.