Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

233
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

— Świat jéj pana wyuczy. Każdy mści się jak może.
— Ja mścić się nie mam powodu... a nigdym nie pragnął, nawet w osobistéj sprawie, nauczyć się tego.
— Cha! cha! rozśmiał się nie wstając i nie okazując obrazy przybyły, choć Szarski słów i postawy mu nie szczędził. Ale cóżbyś pan powiedział na taką naprzykład historyę...
— Nie wiem czy potrzeba, żebym się o niéj dowiadywał?
— Prędzéj czy późniéj posłuży ona panu do czegoś i odezwie się w nim pewnie... Zresztą nie jest to tajemnica, wszyscy o tém wiedzą w Wilnie... Widziałeś pan zapewne lub słyszeć przynajmniéj musiałeś o księciu Janie.
Staś mimowolnie zarumienił się i odwrócił z podjudzoną ciekawością.
— O nim to mowa, podchwycił gość, który z twarzy zmiarkował, że obudził zajęcie. Nie ma co mówić, miły chłopak, gładki, w towarzystwie słodki jak cukierek, ale język jaszczurki, ale serce żmii. Książę ten i ktoś drugi, uboższy od niego, ale mu nieustepujący pewnie, starali się o względy młodéj, ze wsi przybyłéj panienki. Ba! może to jaka krewna pańska?
— Nie! nie! zawołał żywo zbierając papiery, by ukryć wzrastające pomieszanie Szarski.
— Dotąd nic zdrożnego... Książę się podobał zalotnicy, potém niemniéj podobał się kto inny, a że księciem Janem i jego słodyczą rychło się przejeść można, panna Adela poczęła zwracać oczka na drugiego, którego wymieniać nie chcę... Książątko uczuło ten cios, a że mu gwałtem ożenienia z posagiem potrzeba dla powiększenia blasku mitry nieco odar-