W stosunkach Szarskiego z piękną Izraelitką nic się nie zmieniło; żywiéj go tylko powitano, gdy raz pierwszy przyszedł z Łotoczka. Oko jéj kilkakroć zajrzało mu w źrenice, szukając w nich może iskry pociechy; ale Stanisław zamknął się w sobie, i prawie chłodno rozpoczął z nią codzienną pracę.
Zarumieniła się Sara, widząc w ręku jego zegarek, który był od niéj podarkiem; ale gdy jéj chciał dziękować, zakręciła się i uciekła.
Szarski przychodził tak codzień, ale nigdy nie przemówili do siebie czuléj, poufaléj, serdeczniéj. Rozmowa toczyła się wzrokiem tylko, wyzywającym z jednéj, spokojnym choć rozczulonym często, z drugiéj strony.
Staś pierwszych dni mylił się często, i zamyślony wracając z lekcyi, szedł do swéj dawnéj izdebki na strychu; raz nawet otworzył drzwiczki, w których zamku klucz znalazł, i zapomniawszy się stanął w progu.
Nic się po nim nie zmieniło, nie wyniesiono i nie tknięto sprzętu; tylko kilka książek rozłożonych na stoliczku świadczyło, że ktoś tu przychodził myśleć, czytać i tęsknić może. Staś spojrzał i znalazł tam tomik swoich poezyj, na pożegnaniu z domem otwarty, Goethego Dywan, i pieśni, i jakąś powieść Jana Pawła.
Zdumiał go ten dziwny wybór książek, których słowa nie mógłby pojąć ten, czyja dusza już się wprzód nie otworzyła szerszemu światła promieniowi. Aby się w nich rozmiłować, aby je ocenić, potrzeba było żyć już w zaklętym poezyi świecie. Kto ją do niego wprowadził? Sama-li weszła, w prost od bajek niańki przeskakując do najwznioślejszych pieśni i najdziwniejszych marzeń; jakie człowiek kiedy wyśpiewał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.
238
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.