— Idę, panie professorze.
— Ruszajże po czapkę, może ci chłodno, weź i płaszcz.
Ale gdzie mu tam zimno być mogło! On uszczęśliwiony dobrém słowem i spodziewaną przechadzką, czapkiby nawet zapomniał, gdyby mu jéj nie kazał wziąć nauczyciel.
Powoli poszli ulicą przez placyk, po pod szkoły, ku staréj alei grabowéj i ogrodowi, do którego wiodła!
— Powiedzże-no mi, Szarski — zapytał stary, wpatrując się z blizka w chłopaka, bo wzrok miał popsuty i krótki, — chciałbym coś wiedzieć o tobie: kto są rodzice twoi? zkąd jesteś rodem?
Jakkolwiek mocno zmieszany, onieśmielony, przejęty obawą, Staś łagodném professora obejściem i mową jego współczucia pełną uczuł się zasilonym po chwili, serce mu zabiło, zebrał się na odwagę.
— Moi rodzice, panie professorze, rzekł przychodząc do siebie powoli — mieszkają ztąd o mil kilkanaście, mają wioseczkę dziedziczną w Za...skiém.
— Jedną wioskę? spytał professor.
— Tak, jedną tylko wioskę i to niewielką.
— A ile was jest rodzeństwa?
— Sześcioro, panie professorze...
Nauczyciel pokiwał głową i westchnął głęboko.
— Bracia czy siostry?
— Trzech braci i dwie siostry, panie professorze.
— Gdzie wprzódy do szkół chodziłeś? kto cię uczył? począł badać literat.
Szarski wymienił szkoły i nauczycieli.
— Masz widzę żyłkę do poezyi, rzekł wysłuchawszy opowiadania cierpliwie staruszek. No! powiem waćpanu, jak na pierwszą próbę niezłe to jest co napi-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
19
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.