współbraci; a jeśliś tylko filut i zręczny matacz... no! to się kłaniam przed tobą! zrobisz fortunę, ale nie piórem. Pióro ci tylko pomagać będzie, wyglądając z kieszeni. Patrz waćpan, co ja mam na starość, ja, com najadł się oklasków do niestrawności i przepił się pochwałami do nudy... Mam dwa surduty, stary frak, łotra sługę, co mnie kradnie pod pozorem, że ja się do jego żony umizgam, więc jemu wolno do mojéj szkatułki... i tyle chleba, ile potrzeba, żeby z głodu nie umrzeć, a tyle przyjaciół, co się mnie bojąc kłaniają, żeby mieć kiedy niekiedy butelkę wina ich kosztem. Jak nogi zadrę, nie będzie mnie, ręczę, za co pochować; a spadkobiercy wezmą sto egzemplarzy wydanych przezemnie wypisów, które nie poszły na oprawianie świec, kilka par niedonoszonych butów... resztę szelma Janek ukradnie, a i ten nie wiele się pożywi.
Mam sześćdziesiąt kilka lat, z których trzydzieści blizko spędzonych w mozołach nauczania smarkaczów i nad papierem. Co było w kraju najznakomitszego, ściskało mi dłoń, kłaniało mi się onego czasu i wróżyło góry złote.. Byłem poetą ulubionym i koryfeuszem przez lat kilka; jestem dotąd inwalidem krytykiem... a często dwóch złotych nie mam w kieszeni i obiad jem na kredyt, jeśli go sobie kpinkami nie kupię... No! to ja! ale waćpan powiesz, że to nie racya... Pokażę waćpanu stu lepszych ode mnie, nie w istocie (bo ja taki więcéj wart jestem od nich wszystkich), ale na oko! Masz, wybieraj, kogo chcesz, i pokaż mi czy B. C. D. E. F... zapracowali chleba kawałek dla siebie lub dla dzieci okrajec? Przyznam się waści, że gdyby mi Pan Bóg dał drugi raz rozpocząć życie, wolałbym się wyuczyć szyć bóty...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.
249
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.