Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

273
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

także, bylebyś tylko słuchał. W gawędy żadne proszę mi się nie wdawać, do roboty żadnéj nie śpieszyć; odpoczywać! odpoczywać! Natura poczciwa zrobi resztę z pomocą bożą.
— Ach! mój Szczerbo! zawołał w téj chwili Szarski: co ja ci musiałem narobić kłopotu i zawodu poczciwéj Dormundowéj, któréj teraz mogłem być właśnie najpotrzebniejszy! A koszta!
— Otoż jest! przerwał Brant: łamże sobie temi głupstwami głowę. Albo to myślisz, żeśmy się bardzo zmogli, ratując waści, kiedy cię sama natura ratowała?.. Czy to ci się zdaje, że bez waćpana nikt się już obejść nie potrafi? A koszta! przecięż miałeś na koszta pieniądze w kieszeni; a leżąc w łóżku, niewiele potrzebowałeś!
Szczerba w milczeniu ścisnął rękę przyjaciela.
— Słuchaj Stasiu, rzekł: są obowiązki, które się spełnia z rozkoszą; nie odbierajże mi przyjemności téj małéj posługi, trując się jéj wspomnieniem. Bądź spokojny: położenie twoje nie wymagało żadnéj ofiary.
— Długoż to trwało?
— Ale niedługo! niedługo! mrugając przerwał Brant. Dałbyś pokój pytaniom i zasnął a spoczął sobie. Zasłonić go parawanem, dać mu co lekkiego, ciepłego, i niech odpoczywa, niech odpoczywa.
Na rozkaz doktora, który znikł zaraz, Szczerba odsunął się także, ująwszy raz jeszcze rękę przyjaciela i odchodząc na palcach.
Stanisław tak się uczuł znużony i złamany, że mimo dręczącego niepokoju, zaledwie głowę do poduszek przyłożył, usnął prawie natychmiast.
W kilka dni zdrowie jego znacznie się polepszać