Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

274
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

zaczęło, a co chwila, siły jakby czarodziejską przywołane potęgą, wracały. Przechadzał się po pokoju, mógł już zajrzeć do przerwanych robot swoich. Zdziwiło go bardzo, gdy schwytana data dnia wskazała mu blizko miesięczną chorobę jego. Nie mógł pojąć, gdzie się ten czas podział; usiłował badać Pawła, ale ten go zbywał ni tém ni owém, nie wdając się wcale w szerokie opowiadanie. Nareszcie, gdy Szarski całkiem się miał już lepiéj i Brant usta rozwiązał jego towarzyszom, dowiedział się własnéj swojéj historyi.
Gdy zemdlony upadł w domu Dawida Białostockiego, zaraz prawie po silnych i powracających mdłościach wywiązała się niebezpieczna gorączka, do któréj przyczynić się też musiało uderzenie w głowę, gdy bezwładny padał na ziemię. Brant nie wiedział co począć z przybywającym mu chorym, a miarkując, że go do Dormundowéj odwieźć nie można, zabrał go najprzód do siebie, potém z wielkiemi ostrożnościami przewieziono go w powozie zamkniętym, noga za nogą, unosząc na rękach, na ulicę Trocką. Tu kilka tygodni Szarski był w istotném niebezpieczeństwie; ale Brant od razu powiedział, że chybaby coś nadzwyczajnego się w to wmieszało, inaczéj młode siły natury przemogą wszystko i Stanisław zdrów być musi. Ledwie nie dnia i godziny naznaczonéj przez niego, Szarski oczy otworzył i przytomność odzyskał.
Dowiedział się także, iż Karolek był znacznie lepiéj, ale odkrycie w nim symptomatów suchotniczych matkę jego zabiło na duchu... Straciwszy w ten sposób męża i córki, wiedziała nieszczęśliwa, że z téj choroby syn jéj już nie wstanie i uleczonym być nie może. Pragnęła więc tylko przedłużyć to życie, które