Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

31
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

I rozśmiał się staruszek, machając ręką. Poszli jeszcze na ostatnią rozmowę do pałacowego ogrodu, usiedli w wielkiéj marmurowéj altanie nad stawem, i żegnali się długo jak syn z ojcem, jak towarzysz z ukochanym towarzyszem. Potém Staś siadł do bryczki i opuścił miasteczko, u wrot jego polecając się Aniołom Stróżom, których kościołek stał w bramach.
I jechał ku domowi, a im był bliżéj, tém niepokój opanowywał go większy... Co powie ojciec, co matka, na jego zamiary i sny przyszłości? komu się z niemi powierzy?... Gdy trzeciego dnia, wśród płaskiéj okolicy, wśród starych drzew ogrodu, ukazał się czarny dwór krasnobrodzki i kopułki kaplicy... tchu mu zabrakło w piersi.
Ojciec Szarskiego, niemłody już człowiek, był po staroświecku surowym dla żony i dzieci. Sześcioro ich miał na głowie, sercem kłopotał się o nich, zwłaszcza że mu zdrowie nie służyło, a życia sobie nie obiecywał długiego; ale obchodził się z niemi wedle tradycyj domowych, z niczém nieułagodzoną ostrością, właściwą charakterowi. Litwin to był i zawzięty gospodarz, oszczędny do przesady, gdera jakich mało, w domu pan absolutny i niepojmujący choć sam niegdyś młodym być musiał, żeby kto takim być mógł z kolei. Żonę, którą kochał, za pierwszą tylko uważał sługę, i kierował nią jak sam chciał. Ludzie się go obawiali, acz znali sprawiedliwość jego; a dzieci drżały na sam widok żółtéj twarzy i sumiastego wąsa pana sędziego.
O świat bardzo dbał mało, a żył tylko w gospodarstwie i zbieraniu grosza... było to celem jego życia, zabawą... wszystkiém.
Dom też w Krasnobrodzie mało był nawiedzany: