Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

39
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

papierów, proszę jwpana... a tu co?... Ot co... pokazuje się, że pan Stanisław wiersze pisze!
Podniósł głos i ogromnie oczy wytrzeszczył, dodając wagi swéj rewelacyi.
— Słyszy jwpan... wiersze pisze!
Począł przewracać schwytany sekstern, i wpadając na miejsce założone wcześnie kawałkiem papieru od cukru, dodał cały drżąc z ukontentowania:
— Ale to nic jeszcze!... Niech-no jwpan patrzy! ot co! ot! Do nieznanéj kochanki!
Sędzia pobladł, zadrżał, osłupiał... w milczeniu wziął papier w rękę, chcąc się naocznie przekonać o zbrodni... spojrzał, zaciął wargi, i widać było, że w nim wewnątrz się burzyło, ale rozum gniewu na wierzch nie puszczał.
— Dziękuję waćpanu, rzekł głosem zmienionym, chowając papiery. Powiedz waćpan mojéj żonie, żeby ci dała kieliszek starki... Ze Stasiem ja się rozmówię...
Falszewicz z radości aż zatarł ręce i ukłonił się nizko.
— Już to proszę jwpana, nikt pewnie gorliwiéj mu nie służy.
— Wierzę waćpanu, wierzę, odwracając się odparł sędzia; ale ruszaj do młodszych, ze starszym ja sobie dam rady.
Staś ani się domyślał burzy, jaka go czekała za powrotem wieczornym do domu. Chmurna twarz ojca nic mu z razu nie zapowiadała; dopiero gdy przy powitaniu zamiast spytać o pańszczyznę i podać rękę do pocałowania, sędzia usunął ją i groźnie spojrzał mu w oczy — postrzegł, nie wiedząc o co chodzi, że będzie miał ciężką chwilę do przebycia.
— A dobrze, żeś przyszedł, odezwał się syczącym