Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

41
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

przechadzać się po ciasnéj izdebce, humorem swym urągając cierpieniu młodego człowieka, na którego z bydlęcém szyderstwem poglądał.


Pomimo odosobnienia, w jakiém żyli państwo Szarscy, których rzadko jaki sąsiad odwiedził i to nigdy bez interesu, niewielka liczba krewnych całkiem z nimi nie zerwała stosunków. Rodzina ta niegdyś w swoim kątku bardzo można i znacząca, miała w nim jeszcze związki familijne z przedniejszemi domami. A że sędzia, jak na szlachetkę, miał się dobrze i uczciwym był człowiekiem, nie wzdrygano się mimo jego dziwactwa i braku wychowania, uznawać go za krewniaka, a nawet parę razy do roku być u niego z ceremonialną wizytą. Od stryjecznych stryjeczny czy może dalszy jeszcze, pan Adam Szarski zajmował dość znakomite stanowisko, między obywatelstwem okolicy. Był to człowiek bardzo bogaty, jedną tylko mający córkę, wychowany sam starannie, dom utrzymujący na wielką stopę, słowem, do wyższego już niby należący świata.
W głębi nie był to zły człowiek, miał swoją dobrą stronę, ale wszystkie niemal przymioty jego psuła żyłka do arystokracyi, pragnienie połączenia z panami, ubieganie się o dobry ton i nazwisko magnata, słowem, chętka zrzucenia z siebie skóry szlacheckiéj. Majątek a nawet urodzenie dawały mu do tego niejakie prawa, ale Szarscy, co niegdyś krewnili się z Puciatami, Sołłohubami, Sapiehami i Radziwiłłami na-